Elegia
Nie umniejszając K. K. Baczyńskiemu
oddzielili cię, syneczku, od piersi matki
bo co za chłop, co ssie jeszcze mleko
dlatego zgubiłeś smoczek i dostałeś żonę
sam też miałeś prawo ją wybrać
sny, co jak motyl drżą, miałeś rzadko
bo wstawałeś rano, żeby dać sobie szansę
ale nowe życie nie tu się zaczyna
zauważyłeś to, gdy inni odchodzili
zanim padłeś, kupiłeś dom w bogatej dzielnicy
posłałeś dzieci daleko i dlatego rzadko cię odwiedzają
zmarła ona – kochałeś ją?
gdzieś się zgubiłeś
Takim ci rycerz
Cisza jak piorun z jasnego nieba
uczyniła mnie rycerzem
w zbroi ze skóry i włosów
z ostrymi jak miecz słowami
na konia codzienności
staję w obronie
walczę
tylko nie wiem, o co
Takim ci rycerz II
Oblizałem rdzę z miecza. Nieużywany.
Otępiały język przeciąłby jedynie
kolejny łyk herbaty
włożyłem już swój roboczy uniform
spodnie na szelkach
i bluzę z napisem – IDIOTA. Możliwe
nie walczę...
teraz muszę się usmarować
bo mam co nieco do naprawienia
teraz wiem, co
Takim ci rycerz III
I
Słońce chowa się za mną
bo ponoć jestem wielki
Każda kropla jego złotej krwi
spływa po ostrzu trawy
która tnie gwiazdę
serce mam wielkie
ale tak naprawdę
jestem karłem
ukryty
jakbym chciał
być niewidzialny
II
Umiem już
stawać w obronie
ale nikt nie prosi
o pomoc
widocznie mają
swoje własne
walki
III
rycerz musi
przestać
być rycerzem?
Credo
Wpierw wierzyć, że jutro wstanie
nowy dzień
jednym krokiem stąd do zachwytu
jest otwarcie oczu
Dać wiarę w to, że nie utonie nic
co ma prawo wiszenia
najgorsze upadki zdarzają się
nie w tej sferze
Stwarzasz mnie
1.
To nic, że mnie nie ma
Przecież i tak bym nic nie zobaczył
Ale przyszedłeś, Panie
I wlałeś mi oczy w głowę
A uczyniłeś mi je z tego
co nie jest na Twój obraz
2.
To nic, mnie nie ma
Przecież i tak bym nie czuł
Ale się pojawiłeś
Włożyłeś serce w środek
I zrobiłeś je niezbędnym
3.
To nic, że mnie nie ma
Przecież i tak bym nie chodził
Ale jesteś
I stawiasz mnie na nogach
Przeciw mnie zbuntowanemu
4.
Więc patrzę, czuję
i idę, gdzie mnie niosą nogi
I nie wiem
czy Ci dziękować