Menu

Wierszokleci elektryka

O losie

W ciszy, w pustce.
Bazgrze po kartce,
Bez sensu, bez rymu.
W smutku i żałobie,
Myśląc o agonii.
Zasypia z iskierką w głowie
Lecz nie śni o dobrej pogodzie.
Co chwilę unosi kotary.
Siedząc myśli o świecie.
Znów pada tylko ciężej.
Rano przeciera oczy,
Suszy poduszkę mokrą od łez,
Nowy dzień! Nowy cel!
Wiec łapie za ster!
Kurs obrany.
Przystanek nieznany.
Więc do zobaczenia kochanie.
Spotkamy się w krainie bajek.

W podróży

W ciszy, w pustce.
Bazgrze po kartce,
Bez sensu, bez rymu.
W smutku i żałobie,
Myśląc o agonii.
Zasypia z iskierką w głowie
Lecz nie śni o dobrej pogodzie.
Co chwilę unosi kotary.
Siedząc myśli o świecie.
Znów pada tylko ciężej.
Rano przeciera oczy,
Suszy poduszkę mokrą od łez,
Nowy dzień! Nowy cel!
Wiec łapie za ster!
Kurs obrany.
Przystanek nieznany.
Więc do zobaczenia kochanie.
Spotkamy się w krainie bajek.
W ciszy, pozwól zasnąć...

Przed końcem

Twarz jakby znajoma,
Trochę zmieniona.
Te same rysy,
Tak widziałam ją już
Parę lat temu,
W lustrze stała,
Coś się zmieniło
Teraz te oczy
jak żywy pamiętnik,
opowiadają historię,
wszystkie zdarzenia,
każde uniesienia,
Widzę dokładnie.
To ja ,
Znowu patrzę
W odbicie,
Już ostatni raz,
Ale dopiero teraz
Widzę pełną twarz.

Carpe diem

Chodź,
Chociaż zupełnie nie wiem dokąd.
Przynajmniej kawałek,
Mały ułamek,
Weź mnie za dłoń
I prowadź krętą drogą
Daleko stąd.
Radością.
Śmiałością.
Mądrością.
Nie, miłością nie!
Lepiej zabawą.
Szaloną, beztroską,
Ale nie miłością!
Nie!